Documents in: Bahasa Indonesia Deutsch Español Français Italiano Japanese Polski Português Russian Chinese Tagalog
International Communist League
Home Spartacist, theoretical and documentary repository of the ICL, incorporating Women & Revolution Workers Vanguard, biweekly organ of the Spartacist League/U.S. Periodicals and directory of the sections of the ICL ICL Declaration of Principles Other literature of the ICL ICL events

Archiwum

Platforma Spartakusowców, Dodatek nr 24

kwiecień 2008

Bronić chińskiego zdeformowanego państwa robotniczego!

Kontrrewolucyjne zamieszki w Tybecie

Tłumaczenie artykułu pt. Counterrevolutionary Riots in Tibet, Workers Vanguard nr 911, 28 marca 2008. Jako materiał roboczy wykorzystano tłumaczenie opublikowane na http://fdlbc.nethit.pl/forum/.

„Orgia antychińskich zamieszek” – oto jak 14 marca Economist, który jako jedyny miał oficjalnego zagranicznego korespondenta w Lhasie, opisywał w swym wydaniu internetowym protesty w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Protesty, rozpętane 10 marca, by upamiętnić rocznicę powstania z 1959 r. przeciwko chińskim rządom –  powstania inspirowanego, zaopatrywanego w broń i finansowanego przez CIA –  były kierowane przez buddyjskich lamów i pociągnęły za sobą skoordynowane akcje w chińskich prowincjach Gansu, Qinghai i Syczuan, gdzie są znaczące skupiska ludności tybetańskiej. Także w Indiach miała miejsce demonstracja przed siedzibą „rządu emigracyjnego” dalajlamy. W starej tybetańskiej dzielnicy Lhasy szaleli uczestnicy zamieszek pod przywództwem mnichów, często na czele młodzieżowych gangów, krzycząc: „Niech żyje Tybet” i „Niech żyje Dalajlama”, paląc i niszcząc sklepy prowadzone przez Chińczyków i zabijając co najmniej 13 ludzi. Wśród atakowanych byli także etniczni Chińczycy Huejowie – muzułmańska mniejszość w tym regionie. Economist (22 marca) donosił: „Sklepy należące do Tybetańczyków specjalnie oznaczono tradycyjnymi białymi szarfami. (...) Zostały one oszczędzone”.

Protesty w Tybecie są reakcyjne, antykomunistyczne i kontrrewolucyjne. Międzynarodowa Liga Komunistyczna, jako organizacja trockistowska (to jest autentycznie marksistowska), walczy o bezwarunkową obronę militarną chińskiego zdeformowanego państwa robotniczego przeciwko imperialistycznemu atakowi i kapitalistycznej kontrrewolucji –  tak samo jak i innych państw będących zdeformowanymi państwami robotniczymi: Korei Północnej, Wietnamu i Kuby. Rezultatem rewolucji z 1949 r., która obaliła rządy kapitalistyczne w Chinach, były ogromne zdobycze dla mas robotniczych i chłopskich tego kraju, w tym dla ludu Tybetu, który aż do zwycięstwa tam sił chińskich w 1959 r. był rządzony przez utrzymującą niewolnictwo „lamokrację”. Sprawa „wolnego Tybetu” poczęła się od machinacji CIA i innych sił imperialistycznych, zamierzających przywrócić kapitalizm w Chinach, które chciałyby jeszcze raz sprowadzić ten kraj do półkolonialnego ujarzmienia. Apel o „wolny Tybet” jest zawołaniem bojowym na rzecz kontrrewolucji i faktycznie oznaczałby imperialistyczne panowanie nad tybetańskimi masami. Kontrrewolucyjne zniszczenie chińskiego zdeformowanego państwa robotniczego byłoby straszną porażką dla międzynarodowego proletariatu, w tym dla ludu tybetańskiego.

Przed jej zdławieniem w 1959 r. przez Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą, lamaistyczna teokracja w Tybecie była proporcjonalnie może największą i najbardziej próżniaczą warstwą rządzącą w ludzkiej historii, utrzymywaną przez chłopów, uprawiających jęczmień i pasterzy jaków. W istocie oznaczało to, że katorżnicza, wyczerpująca praca wykonywana była przede wszystkim przez kobiety, ponieważ i mnisi, i niemały odłam męskiej populacji, który gorliwie naśladował życie klasztorne po „grzechach” prokreacji, zajmował się jedynie kontemplacją.

Po stłumieniu wspieranego przez CIA powstania z 1959 r., rząd chiński zniósł ulag (przymusową pracę chłopów) i położył kres chłoście, okaleczaniu i amputacjom jako formom kar za przestępstwa. Ziemia, dobytek i narzędzia arystokratów, którzy uciekli na wygnanie, zostały rozdzielone między chłopów, tak samo jak ziemia i majątek ruchomy klasztorów, które uczestniczyły w powstaniu. Chińskie zdeformowane państwo robotnicze ustanowiło świecką edukację i zbudowało systemy bieżącej wody i elektryczności w Lhasie. W rezultacie przeciętna długość życia Tybetańczyków, która w 1950 r. wynosiła 35 lat, w 2001 r. wzrosła do 67 lat. Śmiertelność niemowląt, która w 1950 r. wynosiła zdumiewające 43 procent, gwałtownie spadła do 0,661 procenta w 2000 r. Niedawne otwarcie kolei Lhasa-Qinghai, łączącej Tybet z Chinami, doprowadziło do rozwoju ekonomicznego i poprawy standardów życiowych. Zdobycze te są świadectwem postępu społecznego, będącego rezultatem wywłaszczenia klasy kapitalistycznej i obszarników oraz ustanowienia proletariackich form własności, wyrosłych z Rewolucji Chińskiej 1949 r.

Szczególnie od czasu kontrrewolucyjnego zniszczenia zdeformowanych państw robotniczych Europy Wschodniej, a zwłaszcza zniszczenia radzieckiego zdegenerowanego państwa robotniczego w latach 1991-92, imperialiści coraz bardziej mierzą w Chiny. W swoich działaniach na rzecz kontrrewolucji łączą oni wykorzystywanie ekonomicznego otwarcia oferowanego przez pekińską biurokrację stalinowską, poprzez które dążą do zachęcenia wewnętrznej kontrrewolucji, z eskalacją presji militarnej. Chiny, najsilniejsze z państw pozostających zdeformowanymi państwami robotniczymi, są okrążone przez cały system militarnych baz Stanów Zjednoczonych. Chiny wraz z Koreą Północną są na liście Pentagonu jako potencjalne cele nuklearnego pierwszego uderzenia, podczas gdy program narodowej obrony przeciwrakietowej Stanów Zjednoczonych ma strategiczny cel neutralizacji skromnego arsenału nuklearnego Chin.

Imperialistyczni władcy mają nadzieję wykorzystać nadchodzącą olimpiadę w 2008 r. w Pekinie, by wzmóc swą presję na Chiny poprzez poparcie dla dalajlamy. Zamieszki w Tybecie poprzedziło prowokacyjne przyjęcie dalajlamy w ciągu pięciu tygodni we wrześniu-październiku 2007 r. najpierw przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel w Berlinie, potem przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Busha w Waszyngtonie (pierwsze w historii publiczne spotkanie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych z dalajlamą) i kanadyjskiego premiera Stephena Harpera. Teraz brytyjski premier Gordon Brown ogłosił, że w maju będzie gościł dalajlamę w Londynie.

Podczas gdy rząd Busha wezwał Chiny do „powściągliwości” w Tybecie, Demokraci dążą do przelicytowania ekipy Busha w wojowniczości wobec Chin. Po wybuchu zamieszek w Tybecie, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi odwiedziła siedzibę dalajlamy w indyjskiej Dharamsali. W oświadczeniu z 12 marca Pelosi potępiła „pełną przemocy reakcję sił chińskich na pokojowe protesty w Tybecie”. Podczas gdy kandydatka na prezydenta i nadzieja Demokratów Hillary Clinton wydała oświadczenie, głoszące że „w Tybecie trwają chińskie represje”, oświadczenie Baracka Obamy naśladowało Pelosi w potępieniu „zastosowania przemocy do stłumienia pokojowych demonstracji”. Tak naprawdę, podczas zamieszek pełnych przemocy siły bezpieczeństwa Chin „wydawały się działać ze stosunkową powściągliwością”, jak donosił 16 marca na swej stronie internetowej Economist.

Nieprawdziwi „socjaliści” z kolei maszerują krok w krok za swoimi imperialistycznymi panami usiłującymi wzniecić kontrrewolucję w Chinach, tak samo jak popierali kontrrewolucyjne zniszczenie ZSRR, porażkę na skalę dziejową dla międzynarodowego proletariatu, która sprowadziła dewastację i nędzę na ludy byłego Związku Radzieckiego. We Francji nietrafnie nazwana Ligue Communiste Révolutionnaire (Rewolucyjna Liga Komunistyczna, LCR), z którą w Stanach Zjednoczonych związana jest Akcja Socjalistyczna, natychmiast wyraziła solidarność z lamami, potępiając „represje, jakie są wymierzane przez pekiński reżim” i apelując o „samookreślenie” (oświadczenie z 18 marca). Ich japońska grupa Kakehashi wezwała do „prawa do samookreślenia dla ludu tybetańskiego” i domagała się, żeby Chiny „przyjęły międzynarodową komisję śledczą” (Kakehashi, 24 marca).

Tymczasem reformiści z Komitetu na Rzecz Międzynarodówki Robotniczej (CWI), z którym w Stanach Zjednoczonych związana jest Alternatywa Socjalistyczna [w Polsce Grupa na Rzecz Partii Robotniczej, GPR] i który wydaje gazetę China Worker, ogłosili że są za „prawem do niepodległości” Tybetu. Pozdrowili oni rzekome „radykalne warstwy” tybetańskiej młodzieży jako przeciwne „pojednawczej postawie” dalajlamy, przyznając równocześnie, że „niepodległość narodowa na podstawie kapitalistycznej w żaden sposób nie może rozwiązać problemów zubożałych mas” (China Worker, 18 marca). Ci wrogowie chińskiego zdeformowanego państwa robotniczego, przeciwnicy rewolucyjnego internacjonalistycznego ruchu robotniczego chcą skazać tybetańskie masy na powrót „lamokracji”. Apele pseudomarksistów o tybetańską „niepodległość” stoją na prawo nawet od dalajlamy, który w 2005 r. przyznał: „Gdy postępuje materialny rozwój Chin, i my materialnie korzystamy, choćby z kolei. Gdybyśmy byli odrębnym krajem, byłoby to bardzo trudne i byśmy nie korzystali” (South China Morning Post, 14 marca).

Chińskie państwo robotnicze, wzorowane na Związku Radzieckim po uzurpacji władzy politycznej z rąk klasy robotniczej przez stalinowską biurokrację, od początku pozostaje zdeformowane. Komunistyczna Partia Chin (KPCh) z Mao Tse Tungiem na czele, która przeprowadziła rewolucję w 1949 r., nie była partią opartą na klasie robotniczej, lecz na chłopstwie. Od początku reżim KPCh dławił niezależne działania klasy robotniczej, odsuwając ją od władzy politycznej. Pekiński stalinowski reżim, reprezentujący nacjonalistyczną biurokratyczną kastę opartą na skolektywizowanej gospodarce, głosił głęboko antymarksistowski pogląd, że socjalizm − bezklasowe, egalitarne społeczeństwo oparte na materialnym dostatku − może zostać zbudowany w jednym kraju. W praktyce „socjalizm w jednym kraju” oznaczał przystosowanie się do światowego imperializmu i sprzeciw wobec perspektywy rewolucji robotniczej w skali międzynarodowej.

W swym daremnym dążeniu do „pokojowego współistnienia” ze światowym imperializmem stalinowskie złe rządy podkopują obronę chińskiego państwa robotniczego. Oficjalne oświadczenia z Pekinu, potępiające zamieszki w Tybecie, obarczały winą tylko dalajlamę, nic nie mówiąc o roli imperialistów. Jednak jak oświadczył New York Times z 22 marca, w komentarzu pióra niejakiego Patricka Frencha, byłego kierownika „Kampanii na Rzecz Wolnego Tybetu” w Londynie: „Międzynarodowa Kampania na Rzecz Tybetu, z siedzibą w Waszyngtonie, jest teraz siłą potężniejszą i skuteczniej wpływającą na globalną opinię niż ekipa dalajlamy w północnych Indiach”. Ten zwolennik „Wolnego Tybetu” posunął się do zaznaczenia, że „europejskie i amerykańskie organizacje protybetańskie wobec tybetańskiego rządu emigracyjnego są jak ogon, który macha psem”. Odnotował on również, że „po przekopaniu archiwów w Dharamsali” stwierdził, iż „nie ma żadnego dowodu” na poparcie twierdzenia podnoszonego przez jego własną i inne grupy „Wolnego Tybetu”, jakoby od czasu wkroczenia do Tybetu w 1950 r. Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej zabito milion dwieście tysięcy Tybetańczyków.

Zaznaczyć należy, że chiński stalinizm oznacza nacjonalizm i wielkohański szowinizm. Podczas nietrafnie nazwanej „Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej”, rozpoczętej w połowie lat sześćdziesiątych XX w., w której Mao mobilizował miliony młodzieży studenckiej do poparcia jego stanowiska w wewnątrzbiurokratycznej walce frakcyjnej, poddał on Tybetańczyków agresywnemu wielkohańskiemu szowinizmowi. Tybetański język i strój narodowy były prześladowane. Większość tego, co było rdzeniem tybetańskiej kultury, została po prostu zniszczona, chociaż z pozytywnym skutkiem ubocznym zapędzenia mnichów do faktycznej pracy.

Po śmierci Mao, Deng Xiaoping zniósł restrykcje wymierzone w tybetański język, strój i fryzury. W tamtym okresie klasztory były odbudowywane i restaurowane, wracały gromady próżniaczych mnichów i pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. było ich jakieś 40-50 tysięcy. Równocześnie „reformy rynkowe” zainicjowane za Denga zwiększyły uprzywilejowanie Chińczyków na tym obszarze. Rzeczywistym zdobyczom pozyskanym przez masy tybetańskie od Rewolucji Chińskiej 1949 r. towarzyszą wciąż trwające nierówności.

Chińczycy Hanowie stanowią ponad 92 procent ludności kraju. Dla chińskiego proletariatu żywotnie ważne jest zwalczanie wielkohańskiego szowinizmu stalinowskiej biurokracji i przeciwstawianie się wszelkiej dyskryminacji Tybetańczyków, muzułmańskich Ujgurów w Xinjiangu i innych mniejszości narodowych i etnicznych. Potrzebna jest walka o zmiecenie stalinowskich biurokratycznych rządów w Chinach i zastąpienie ich reżimem opartym na demokracji robotniczej, wyrażanej przez rady robotnicze i chłopskie i zakorzenionej w marksistowskim internacjonalizmie. To byłaby rewolucja polityczna, a nie społeczna. Opierałaby się ona na obronie chińskiego państwa robotniczego i walce o międzynarodową rewolucję socjalistyczną. Kluczem do realizacji tej perspektywy jest wykucie partii trockistowskiej w Chinach. Los ludu tybetańskiego jest nierozerwalnie związany z walką o proletariacką rewolucję polityczną w Chinach i rewolucję socjalistyczną w krajach kapitalistycznych − od subkontynentu indyjskiego po Japonię, Stany Zjednoczone i inne imperialistyczne centra.

Jeszcze w 1959 r., po nieudanym tybetańskim powstaniu, James Robertson (jeden z założycieli i przywódców naszego międzynarodowego nurtu i krajowy przewodniczący Spartacist League [Liga Spartakusowców]) napisał ulotkę, która została wydrukowana w Young Socialist (czerwiec 1959), gazecie Klubów Młodego Socjalisty, poprzednika młodzieżowej przybudówki trockistowskiej wówczas Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP). Wcześniej Robertson był członkiem organizacji shachtmanowskiej, która zajmowała stanowisko „trzeciego obozu” (czyli nie obrony Związku Radzieckiego). Jako oddany sprawie komunista, został pozyskany dla trockizmu i wstąpił do SWP. Ulotka ta, zatytułowana „Tybetańska brygada: krokodyle łzy lecą na mnisze szaty” i wydana przez Klub Eugene’a V. Debsa w Berkeley, była jego pierwszym wyrażeniem trockistowskiego stanowiska obrony radzieckiej. Stwierdził w niej:

„Gdyby Tybet zrzucił chińską kontrolę, w rzeczywistości miałby do wyboru nie narodową niepodległość, lecz służalczą zależność od amerykańskiej broni, pieniędzy i doradców. (...) Zwycięstwo chińskiego rządu komunistycznego wyraźnie jest postępowym wyjściem w obecnej walce. Zaznaczmy, że uznanie tego nie jest wybielaniem owego reżimu. Lecz nawet na swój wypaczony sposób jest to część wielkich i postępowych zmian na kontynencie azjatyckim, zmian, które w ostatecznym rachunku przyniosą obalenie samych maoistów. Dzięki tym samym osiągnięciom reżim zostanie obalony przez masy, pragnące panować nad swoim losem bez ingerencji uprzywilejowanej elity. Oto przyszłość; tybetańska teokracja to przeszłość”.